MIO, czyli Massivo Integrado de Occidente, to nazwa systemu połączeń autobusowych, który w roku 2009 wdrożono w Cali – kolumbijskim mieście znanym głównie z… wysokiej liczby zabójstw i handlu narkotykami na imponującą skalę.
MIO miało zrewolucjonizować stary system komunikacji miejskiej. Charakteryzowały go przewozy świadczone za pomocą małych, starych, produkujących gęste chmury spalin busów, w których – jak mówią pasażerowie – nie miało się pewności, czy wysiądzie się żywym. Zmiana była potrzebna, władze Cali zdecydowały więc, że należy ją przeprowadzić z należytym rozmachem. MIO określane jest najbardziej zaawansowanym systemem połączeń autobusowych na świecie. Dlaczego?
MIO pokrywa 72% zapotrzebowania na komunikację miejską w Cali, obejmując swą siecią 97% powierzchni miasta. Autobusy podłączone do systemu – działające obok starych pojazdów, nadal kursujących w niektórych dzielnicach – jeżdżą trasami o długości równej niemal 250 km, zatrzymując się na 77 przystankach. Każdy z autobusów napędzany jest ekologicznym paliwem i porusza się po buspasie – nie wydzielonym z istniejących już jedni, lecz dobudowanym na potrzeby MIO. Wszystkie pojazdy są śledzone systemem GPS, dzięki czemu ruch może być kontrolowany na bieżąco. Bilet na przejazd kosztuje równowartość ok. 1,80 zł. Na zdjęciu widać buspas dla pojazdów MIO – całkowicie oddzielony od innych dróg.
Mimo zaawansowania nie wszyscy pasażerowie są zadowoleni z nowego systemu. W autobusach jest bardzo tłoczno, a niektóre kursy wydłużyły się w stosunku do swoich odpowiedników z poprzedniego systemu. Nadal są jednak wdrażane usprawnienia, a nadzorcy projektu nie powiedzieli ostatniego słowa.
Czy MIO sprawdziłby się w Polsce? Problemy mieszkańców Cali z komunikacją miejską przypominają te z naszego podwórką, sądzimy więc że warto byłoby dać systemowi szansę. Problemem może być cena przedsięwzięcia: objęcie jednego miasta siecią MIO kosztowało 405 milionów dolarów.