Przejdź do treści
[Praca za granicą] Rolnik w Niemczech może potrącić 450 euro swoim pracownikom

[Praca za granicą] Rolnik w Niemczech może potrącić 450 euro swoim pracownikom

Od 1 stycznia obowiązuje w Niemczech godzinowa stawka minimalna 8,50 euro, ale w branży rolniczej (oraz w gastronomii i turystyce) przejściowo płaci się nieco mniej: 7,40 euro/h (w landach zachodnich), 7,20 euro/h (w landach wschodnich).

Oczywiście niemieccy gospodarze ziemscy, czyli bauerzy, mogą płacić więcej. Mogą też już od pierwszego dnia opłacać pełne ubezpieczenie, ale skoro prawo ich do tego nie zmusza, to zazwyczaj zaoferują tylko tyle ile muszą. Na dodatek na pewno skorzystają teraz z możliwości stosowania różnych potrąceń. Lecz to i tak znaczny postęp w porównaniu do poprzednich lat.

221 euro za łóżko

Na stronie niemieckiego urzędu celnego – www.zoll.de, który w swoim zakresie obowiązków ma między innymi kontrolę legalności zatrudnienia, ukazało się rozporządzenie, które dokładnie określa ile i za co zatrudniający pracowników sezonowych może odliczyć z pensji. W sumie potrącenia mogą wynieść maksymalnie 450 euro. Chodzi o rozliczenia w okresie miesięcznym.

Za miejsce do spania maksymalnie można potrącić 221 euro. Od tej kwoty przysługują rabaty:

– 15%, gdy zakwaterowanie znajduje się w domu pracodawcy albo w innym, wspólnie użytkowanym lokalu
– 40%, gdy pokój zajmują dwie osoby
– 50%, gdy pokój zajmują trzy osoby
– 60%, gdy pokój zajmuje więcej osób

229 euro za jedzonko

Swoją drogą bauer może odjąć z pensji pewne kwoty za wyżywienie. I tak:

– do 49 euro za śniadania
– do 90 euro za obiady
– do 90 euro za kolacje

W sumie te odliczenia mogą wynieść 229 euro. Ta kwota plus 221 euro za dach nad głową, to razem 450 euro. Tyle maksymalnie mogą wynieść wszystkie potrącenia na jakie może sobie pozwolić bauer zatrudniający przy pracach sezonowych.

Co z akordem, co z godzinami?

Prawdopodobnie i w tym sezonie niemieccy bauerzy nie zrezygnują z motywującego do wydajniejszej pracy systemu akordowego, gdzie podstawą wynagrodzenia jest konkretny wynik pracy określany w sztukach lub kilogramach. Nowe przepisy dotyczące stawek minimalnych nie wykluczają takiego systemu, ale z góry narzucają, że owe 7,40 euro czy 7,20 euro za godzinę pracy należy się niezależnie od tego, ile komu udało się zebrać, wykopać czy zerwać.

Do tej pory bauerzy w podsuwanych Polakom do podpisania umowach asekurowali się i określali, że tydzień pracy wynosi tylko 30 godzin tygodniowo, 6 godzin dziennie. Chodziło o to, aby w razie czego ktoś nie miał pretensji, że przyjechał do pracy, był dyspozycyjny, a musiał wiele godzin spędzić bezczynnie, bo np. ciągle padało. W praktyce królowało rozliczanie według akordu, a gdy ktoś chciał stawek godzinowych, to musiał udać się po sprawiedliwość do sądu.

Prawdopodobnie także i w tym sezonie będą dominowały takie okrojone, 30-godzinne umowy. Ale sytuacja zmieniła się o tyle, że jeśli mamy w umowie owe 30 godzin, to za tyle według oficjalnych stawek będzie musiał zapłacić bauer, i to niezależnie czy pogoda pozwoliła na wyjście w pole, czy wyrobiliśmy się z normą czy nie.

70 dni bez ubezpieczenia

Nowa ustawa o Mindestlohn (płacy minimalnej) pozwala bauerom na zwiększenie liczby dni zatrudnienia, przez które praktycznie są zwolnieni z opłacania składek ubezpieczeniowych. Do tej pory było to 50 dni, a od 1 stycznia br. więcej – w sumie 70 dni. Chodzi tu o dni robocze. W praktyce oznacza to, że przez trzy miesiące możemy w Niemczech zbierać truskawki nie nabywając prawie żadnych praw pracowniczych, np. do urlopu, płatnego zwolnienia na czas choroby, do zasiłku dla bezrobotnych, czy do emerytury. Jedyne ubezpieczenie, jakie przez ten okres obowiązuje bauerów, dotyczy ewentualnego wypadku w pracy, które kosztuje raptem kilka euro miesięcznie.

Autor: Józef Leszczyński, Praca i Nauka Za Granicą